Jeszcze rok temu ceny jajek były niższe o ponad 11 proc. Obecnie klienci muszą liczyć się z kwotami rzędu 1,10 - 1,50 zł za sztukę, a w niektórych regionach już teraz mówi się o możliwości przekroczenia granicy 2 zł. Wzrosty cen są błyskawiczne - na jednym z pomorskich bazarów cena jajek wzrosła w ciągu tygodnia o 10 groszy, a kolejne podwyżki są już zapowiadane.
- Grypa ptasia i rzekomy pomór drobiu doprowadził w ostatnich 6 miesiącach do wybicia ok. 6 mln sztuk drobiu w Polsce - mówi Aleksander Mach, dyrektor Pomorskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Lubaniu. - Sytuację pogarsza fakt, że ogniska tych chorób występowały również w rejonach o największej koncentracji hodowców kur niosek, czyli w Wielkopolsce i na Mazowszu. Producenci, biorąc pod uwagę obecne realia i w obawie przed jeszcze większymi stratami, nie są skłonni do powiększania swoich stad. Natomiast ci, którzy uporali się z wirusem, nie mogą stad reaktywować, ponieważ ich hodowle mieszczą się w okolicy zagrożonej lub dotkniętej chorobą. W wyniku tego obecnie pogłowie kur niosek jest pomniejszone o ok. 5 mln szt.
Przepisy nakazują, że jeśli w stadzie wykryty zostanie choćby jeden przypadek ptasiej grypy, całe stado musi zostać zutylizowane. W efekcie, przed Wielkanocą brakuje na rynku milionów sztuk jaj.
- Krajowa Izba Producentów Drobiu i Pasz szacuje, że w tym roku wiosną podaż jaj będzie o ok. 20 proc. mniejsza niż rok temu w okresie okołowielkanocnym - mówi Aleksander Mach. - Mimo to dyrektor KIPDiP, Katarzyna Gawrońska, twierdzi, że produkcja krajowa jaj jest wystarczająca. Ich brak w marketach wynika z przyjętej polityki firm, które zdeklarowały się do handlu produktami z chowu nieklatkowego. I właśnie takiego rodzaju jaj zaczyna brakować. W związku z tym firmy handlowe podjęły działania w celu importu ich z zagranicy, głównie Holandii, Rumunii i Ukrainy. A to, jak wiadomo, również podnosi koszta.
Jak podkreśla dyrektor PODR w Lubaniu, w Polsce w systemie chowu klatkowego obecnie utrzymuje się nadal ok. 70 proc. niosek. Większość jaj z tego typu produkcji przeznaczonych jest na eksport (Polska jest drugim w UE eksporterem jaj) i przetwórstwo, co też może powodować braki na półkach sklepowych i wzrost cen jaj z alternatywnych metod utrzymania kur niosek.
W Niemczech sytuacja jest jeszcze poważniejsza. Tam sieci handlowe zaczęły wprowadzać limity sprzedaży jajek, by zapobiec ich wykupieniu. Kryzys dotknął także USA, gdzie cena tuzina jajek wzrosła do rekordowych 4,95 dolara.
Tu z pomocą przychodzi Turcja, która będzie wspierać pogrążony w kryzysie rynek jaj w Stanach Zjednoczonych. Pierwsze kontenery z jajami w skorupkach zostały wysłane z Turcji do USA. Szacuje się, że tureccy producenci wyeksportują 15 000 ton jaj do Stanów Zjednoczonych w okresie do lipca 2025 roku, aby złagodzić perturbacje na rynku jajecznym wywołane grypą ptaków. Sprzedaż eksportową będą prowadziły zakłady, które posiadają stosowne zezwolenia na wywóz jaj konsumpcyjnych na amerykański rynek. Turcja znajduje się w pierwszej dziesiątce światowych eksporterów jaj.
Według amerykańskich analityków, ceny jaj w USA notują najwyższe poziomy od wystąpienia grypy ptaków w latach 2014/2015. Tym samym rynek jaj w Stanach Zjednoczonych mierzy się z poważnym kryzysem.
Od października 2024 roku Amerykanie policzyli straty w pogłowiu kur niosek na 48,3 mln sztuk. W samym tylko styczniu tego roku w ogniskach choroby uśmiercono 19,5 mln kur, a w pierwszej połowie lutego kolejne 7,7 mln ptaków - wynika z analiz Krajowej Izby Producentów Drobiu i Pasz.
- Tak duża redukcja potencjału produkcyjnego nie może zostać bez konsekwencji dla konsumentów. Już nie tylko następują gwałtowne podwyżki cen jaj w hurcie i w sklepach, ale jaj po prostu zaczyna brakować. Niektóre sieci reglamentują sprzedaż, w innych występują problemy z utrzymaniem ciągłości dostaw. Przemysł spożywczy wykorzystujący jaja do produkcji żywności próbuje amortyzować wzrost kosztu zakupu surowca, jednak w wielu przypadkach przestaje być to możliwe. W konsekwencji, restauracje i firmy cukierniczo-piekarnicze podnoszą ceny sprzedaży lub modyfikują receptury, aby ograniczyć zużycie jaj - zauważa Katarzyna Gawrońska, dyrektor Krajowej Izby Producentów Drobiu i Pasz.
24457619
Niestety, ogólnoświatowa sytuacja uderza przede wszystkim w konsumentów, co jest tym bardziej bolesne, że zbliżają się Święta Wielkanocne, które jak żadne inne kojarzą się z jajkami.
- Pamiętam czasy, gdy za złotówkę można było kupić kilka jajek, a teraz? Przed świętami te ceny pewnie jeszcze pójdą w górę, ale co zrobić? Jajka to podstawa wielkanocnego stołu, bez nich nie ma świąt - mówi Janusz Kozłowski, mieszkaniec Kościerzyny.
Podobne zdanie mają inni mieszkańcy. Wielu z nich podkreśla, że mimo wzrostu cen nie zamierzają rezygnować z zakupu jajek, choć już teraz zastanawiają się, jak wpłynie to na ich budżet domowy.
- Oszczędzamy na wszystkim, ale jajek się nie odmawia. Wielkanoc bez jajek? Nie ma opcji. Tylko szkoda, że teraz trzeba płacić jak za złoto - dodaje Barbara, emerytka z Kościerzyny.
Eksperci uspokajają, że nie dojdzie do sytuacji, w której jajka całkowicie znikną ze sklepów, ale ich cena może znacząco wzrosnąć. W niektórych miejscach mówi się nawet o 15-20 proc. podwyżkach w ciągu najbliższych tygodni.
Na razie jednak Polacy muszą przygotować się na to, że jajka, kluczowy produkt wielkanocnego stołu, w tym roku będą droższe niż kiedykolwiek. Pytanie tylko, czy podwyżki spowodują efekt domina i wpłyną także na ceny innych produktów spożywczych, zwłaszcza ciast i wypieków. Czy czeka nas wielkanocna „panika jajeczna”?